
Jak łatwo Cię zastąpić?
Kiedy mieszkałem jeszcze w Wielkiej Brytanii, ale już wiedziałem, że niedługo wracam do Polski zacząłem rozglądać się za różnymi opcjami. Jedną z nich, a wiedziałem, że to duże naciągniecie, była próba załatwienia sobie wewnętrznego transferu. W sumie to nawet nie to. Próbowałem dalej pracować dla jednostki biznesowej w Londynie, ale rezydować na co dzień w Warszawie. Odważnie, ale co miałem do stracenia. Ponoć robiłem dobrą robotę. No właśnie, ponoć.
Dosyć szybko podniosłem temat z moim bezpośrednim szefem. Świetny facet, wiele mi pomógł, ale po usłyszeniu pytania jego mina zdradziła mi wszystko. To była bardzo duża prośba, która nie zależała nawet od niego, a mocarnych tam wyżej.
Sam manager zaczął mnie powoli uświadamiać. To o co prosiłem było trochę nierealne. Zaczął mi delikatnie zwracać uwagę jak dziwnie by to wyglądało w strukturze firmowej. Prezydent czegoś tam dostaje informację o tym ile osób dla niego pracuje, w jakich lokalizacjach rezydują i tam gdzieś na szarym końcu jestem ja, a obok mnie Warszawa. Zadał mi słuszne pytanie – Ciebie by to nie zaciekawiło?
Mimo całej tej świadomości próbowałem znaleźć otwartą pozycję, którą mógłbym wykonywać zdalnie. Niestety każda rozmowa umierała po usłyszeniu, że chcę to robić z Polski. Ludzie byli najzwyczajniej zdziwieni dlaczego tak, a nie inaczej. W szczególności, że cały biznes operował z Londynu. Polska? Warszawa? Nie, dzięki.
Takich jak ja jest wielu
Każdą rozmowę próbowałem analizować i konsultować z moim liderem żeby zyskać dobrą perspektywę. Przy jednej konwersacji zwrócił mi uwagę, że bez obrazy, ale ludzi takich jak ja, czyli analityków jest w brud i nie trudno byłoby mnie zastąpić. Ten komentarz dał mi trochę do myślenia.
Nie obraził mnie tylko jasno nakreślił fakty. Starając się stanąć obok i popatrzeć na sytuację w miarę obiektywnie to faktycznie byłem jednym z kilku tysięcy takich analityków w tej danej firmie. Byłem dobry, może bardzo dobry, ale nie rewelacyjny. Nie miałem też ekspozycji na osoby wyżej tzn, że nie miały one okazji widzieć mojej pracy. A to właśnie Ci ludzie mogą podejmować decyzje o tym co i gdzie mógłbym robić.
Później przypomniałem sobie o anegdotach ludzi, którzy przemieszczali się między krajami, a nawet kontynentami. Raz, że byli to dyrektorzy, a dwa, że mieli opinię bardzo dobrych liderów. Osób, które wiedzą jak prowadzić i zmotywować zespół.
Szybko dochodziłem do wniosków – musisz być w tych 10%, 5% czy może nawet jednym procencie najlepszych w tym co robisz. Dodatkowo osoby, które mają władzę (na ile to oczywiście możliwe w korporacji) muszą o Tobie wiedzieć.
Czy jesteś łato zastępowalny?
Stąd też tytuł tego wpisu – jak łatwo Cię zastąpić? Mnie było dosyć łatwo dlatego nie było powodu do zrobienia dla mnie tak dużego wyjątku i pozwoleniu mi pracować z Warszawy. Łatwiej było pozwolić mi odejść i zrekrutować kogoś kto może pracować na miejscu. Nie mam żalu, to w końcu biznes.
Popyt i podaż determinuje co możesz zdziałać na rynku pracy. Osławione benefity i wynagrodzenia dla programistów nie wynikają z super, hiper wyjątkowości tej grupy zawodowej. Po prostu jest taki deficyt, a oni przynoszą taką wartość dla firmy, że bez nich ciężko cokolwiek mówić o prowadzeniu biznesu w XXI wieku.
Moją opowieść dopełnia i jednocześnie utwierdza mnie w przekonaniu, że jest tak jak napisałem, historia osoby, która pracowała tam gdzie ja. Z tą jedną różnicą, że osiągnęła to czego ja tak bardzo chciałem.
Stuprocentowa praca zdalna dla biznesu w Londynie. Pierwsze co sobie pomyślałem to – o cholera, jak mu się to udało. Dopiero jak zobaczyłem jego pracę to wiedziałem dlaczego może pracować z dowolnego miejsca na Ziemi.
Niektórzy mogą to co mogą
Usiedliśmy ze współpracownikami przeanalizować jeden arkusz w excelu, który ten analityk przygotowywał dla kogoś w zarządzie. Muszę szczerze przyznać, że przez lata bujania się w korpo widziałem dużo wykresów i innych, ale jak ktoś otworzył jego wizualizację to wydawało mi się, że został otworzony jakiś inny program. Jego umiejętności stworzenia przyjaznego, przejrzystego i interaktywnego panelu znacząco przewyższała to co kiedykolwiek widziałem. Wniosek był jeden z dwóch – albo mało w korpo-życiu widziałem albo koleś był aż tak dobry.
W związku z jego umiejętnościami i faktem, że jego praca lądowała u kogoś relatywnie ważnego miał możliwość ‘wyjątków’, o których inni (ja) mogli tylko pomarzyć. Mnie można było zastąpić kimś z ulicy, jego już niekoniecznie.
Pracę musiałem zmienić, bo inaczej na tamten moment się nie dało. Trochę szkoda, ale nic nie mogłem na to poradzić. Nauczyłem się jednak czegoś, w moim mniemaniu, ważniejszego. Właściwie to dwóch rzeczy.
Cokolwiek robisz staraj się być w top 10% swojej profesji. To ta grupa zgarnia całą śmietankę finansowo-zawodową.
Druga rzecz to prezentacja i świadomość. Niech o Tobie usłyszą, wewnątrz i na zewnątrz organizacji. Bez marketingu daleko nie zajedziesz. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie aby jedno mogło iść bez drugiego.